Dzień dobry, albo dobry wieczór? W zależności od momentu czytania- a przywitać jakoś się należy. Tak mnie wychowano.
Wychowano... I te wszystkie mądrości, co należy- co nie- jak mówić- jak stać- jakie buty do sukienki, a jaka torebka do spodni- to wszystko siedzi w mojej głowie i decyduje o tym, kim jestem i co robię.
Kim jestem? Istotą niedokończoną.
Co robię? Staram się przetrwać z dnia na dzień. Walczę o każdy łyk powietrza, o każdą kroplę wody, o promień słońca.
Pesymistycznie to brzmi, wiem. Ale może mi pomoże, gdy przeleję swoje myśli na wirtualny papier, ciąg zero- jedynkowy. W czym ma mi pomóc? W zrozumieniu tego, co ja tutaj właściwie robię? Jak to się stało, że żyję tu i teraz? Jestem taka, a nie inna. Łapię smutki, doły, depresje do jednej szklanki po to, by za chwilę rozbawić się głupim memem, czy filmem z kotami.
Dlaczego nie żyję dwieście lat do przodu/ tyłu? (Czy czas współistnieje? W sensie różne czasy w tym samym czasie w multiwersum?) Dlaczego moje decyzje są takie, nie inne i kształtują całe moje przyszłe (przeszłe?) być? Czy ciastko właśnie zjedzone sprawi, że za X czasu umrę na zawał/ zator/ cukrzycę/ inne ustrojstwo?
Złapała mnie nostalgia i trzyma- zwykle czyni to jesienią, w tym roku trzyma o wiele szybciej- połowa lata. Ale jakie to lato? Same dołujące wiadomości, same wypadki, szpitale, zgony, pożary. A media też atakują: NOŚ MASECZKĘ. +500 zakażeń. Awantura w sejmie. Ten powiedział. Tamten skomentował. Aaaaaaaaaaaa....